niedziela, 25 grudnia 2011

Merry X-mas!!! ^^

Człowiek najedzony, to człowiek szczęśliwy. Człowiek przejedzony hmmm ciężko określić jego nastrój... ;]
W końcu nastał ten okres w roku kiedy ludzie są dla siebie milsi, bardziej spokojni, radośniejsi (przynajmniej teoretycznie) i kiedy mogą bez wyrzutów sumienia zjeść ile chcą! ^^ U mnie w domu  nawet zakrawa to na pewne zawody w tym kto ile kawałków karpia zje ;]
Po sytej kolacji rodzina zasiada razem albo i nie xD Każdy ma inny stosunek inną zażyłość rodzinną. U mnie chwile siedzi się razem, po czym siostra jedzie do teściów, a reszta rodziny rozchodzi się w swoje miejsca.
Następnie jest kwestia Pasterki... Normalnie powinno się iść do kościoła itp. Ale jak to młodzi ludzie sobie umyślili jest to najlepszy czas na spotkanie się ze znajomymi i upicie... Czy upijanie się w święta jest czymś super to wątpliwa sprawa, natomiast spotkanie z bliskimi znajomymi jest całkiem fajnym pomysłem. Niektórzy idą na imprezę. Ja w tym roku tez miałam iść, ale jakoś im bliżej było do świąt, tym mniej miałam chęć. I skończyło się tak że w sumie wystawiłam M. za co miała trochę żalu i poszłam do... K. Dziwne spotkanie, ale zmotywowało mnie do skończenia makiety którą robiłam rok. ;] Wracając do spotkania, to było całkiem sympatyczne i przyjemne, nie było się oczywiście bez pewnych wyrzutów ale żadne z nas nie chciało zrobić krzywdy drugiemu... K. ruszył na przód i w sumie ma nową dziewczynę. Cieszy mnie to, bo oznacza to, że się ogarnął trochę z życiem i spokojnie każde z nas może iść na przód. Zapytał mnie również dlaczego ja nikogo nie mam i że powinnam sobie kogoś znaleźć.... Chyba tak do końca nie jestem gotowa żeby z kimś być, albo po prostu jest mi wygodniej samej sama nie wiem, jednak nie jest to sprawą, która zaprząta całe moje myśli. Zdecydowanie mam ważniejsze rzeczy na głowie.
Tak więc święta przebiegają spokojnie, nawet radośnie. Jest trochę rozmyśleń i planów. Pozostając w tym nastroju życzę wszystkim ciepłych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia! ;*

środa, 23 listopada 2011

too late to think

W mieście K tak już po prostu bywa, że się nie śpi... Przynajmniej mi to nie wychodzi i nawet nie z powodu wielkich rozmyślań nad życiem, sensem i innymi egzystencjalnymi zagadnieniami. Nie chodzi nawet też o miłostki, romanse, zdrady i rozstania... Snu z powie nie spędza również nauka, książka, telewizor czy też internet (chociaż ten przypadek nie do końca jest prawdą, gdyż jakby na tonie patrzeć w tej chwili wykorzystuję swój czas na nim...). Ogólnie powodem bezsenności jest poczucie wewnętrznego szczęścia. Skąd się wzięło? Nie wiem, ale dzięki temu dzień był bardzo udany. Być może to wpływ miasta, w końcu zawsze nastawiało mnie pozytywnie. Hmmm myślę, że to na pewno to zwłaszcza, że teraz ma podniesiony poziom zanieczyszczeń i  pewnie to mi "zaszkodziło". Albo świadomość, że M jutro przyjeżdża. Bo raczej co do życia osobistego nie jestem dostatecznie przekonana czy jest się z czego cieszyć. Tak czy inaczej postanowiłam zbytnio nie zagłębiać się w powód mojego szczęścia, tylko się nim delektować. I trwając tak w tym błogim stanie nie bardzo chcę zasypiać, żeby jeszcze chwilę to wszystko przeciągnąć. I nie dlatego, że jutro ono przeminie czy coś, tylko po prostu będzie miało inną formę...